Znamy się od początku istnienia Hey Dog Co. Bardzo się ucieszyłam, czytając pierwsze wpisy na instagramowym profilu @prezka_z_pudelka, które bawiły mnie do łez. Wróżyłam sukces, widząc że to kontent z humorem, ale też przesłaniem. Zdanie Prezki z Pudełka na wiele tematów dobrze znam, więc teraz czas na rozmowę z jej niesamowitymi opiekunami – Patrycją i Markiem Stankiewicz. Wywiad można przeczytać również w magazynie lifestyle Lounge.
Jak to się stało, że Prezka jest u Was i jak została Prezką?
Prezka trafiła do nas… z pudełka, dosłownie. Natrafiliśmy na Facebooku na ogłoszenie o 2 szczeniakach wyrzuconych w zaklejonym pudełku w lesie. Jeszcze w ciągu tej samej minuty skontaktowaliśmy się z fundacją, ba! w planie mieliśmy nawet adopcję dwóch. Na tamten moment nasza świadomość i wiedza dot. adopcji czy psów była na niskim poziomie, jednak od dawna czuliśmy, że dać chcemy jakiemuś psu najlepszy dom, odmienić jego los.
Czy to była miłość od pierwszego wejrzenia i psiego spojrzenia?
Wbrew pozorom Prezka nie była psiakiem na widok, którego serce nam mocniej zabiło, oczy się zaszkliły i poczuliśmy, że to ten albo żaden. W naszych głowach planowaliśmy adopcję szczeniaka w innym typie, jednak jej smutny początek życia totalnie nas rozłożył na łopatki. Od czasu wysłania ankiety do czasu odebrania Prezki minęło 8 h, a w międzyczasie odbyło się u nas w domu spotkanie przedadopcyjne z wolontariuszką i przejechaliśmy prawie 300km by ją odebrać. Byliśmy sobie przeznaczeni i nie wyobrażamy sobie życie bez niej. Razem pracujemy, podróżujemy i odpoczywamy.
Czy przewidywaliście, że Prezka stanie się gwiazdą Instagrama? Jak zaczęła się przygoda z kontem @prezka_z_pudełka?
Ależ skąd! W pewnym momencie nasze telefony zmieniły swoją funkcję i stały się po prostu bankiem zdjęć Prezki. Mieliśmy ich tysiące i postanowiliśmy, że zaczniemy się nimi dzielić w sieci. Przypadkiem odkryliśmy nowy Instagram, ten psi Instagram. To wyjątkowa przestrzeń, która okazała się praktycznie pozbawiona hejtu i która mocno się wspiera. Dzięki temu Prezka ma mnóstwo nowych kumpli, a my ludzkich znajomych 🙂
Kiedy narodził się pomysł, by Prezka „mówiła” w Instastory? To super genialnie wychodzi!
Od dawna widzieliśmy w niej potencjał do przemawiania i kreatywnej analizy otaczającego ja świata. Jej mimika jest wyjątkowo “ludzka” i jest stałym źródłem niekończących się pomysłów na kolejne story. Dlatego pomysł powstał zupełnie naturalnie już na samym początku prowadzenia konta.
Kiedy zapadła decyzja, by dawać psiakom dom tymczasowy i czy nie mieliście w związku z tym obaw?
Ta decyzja dojrzewała w nas dosyć długo. Z perspektywy czasu uważamy, że za długo. Mieliśmy wiele obaw i czarnych wizji, aktualnie wiemy, że niepotrzebnych i wyolbrzymionych. Ostatecznie jednak decyzje podjęliśmy dosyć spontanicznie. Tuż przed rozpoczęciem pandemii zobaczyliśmy w internecie ogłoszenie o szczeniakach w pudełku (to musiał być znak!), które zostały odebrane z bardzo słabych warunków i pilnie poszukują schronienia. Od razu skontaktowaliśmy się z fundacją i jeszcze tego samego dnia pierwszy tymczas zawitał w nasze progi i … odmienił nasze życie.
Pierwszy piesek w domu tymczasowym – to był hardkor czy sielanka? 🙂
Hardkor, hardkor i jeszcze raz hardkor! Trafiła się nam suczka, która zdecydowanie pokazała nieznane nam dotychczas oblicze szczeniaka – to diabelskie. Była szalona, nieokiełznana, a sen zdecydowanie nie był jej ulubionym zajęciem. Jednak jakkolwiek trywialnie zabrzmi, to ile ten psiak dał nam miłości i radości, to ciężko opisać. Po jej krótkich koloniach u nas byliśmy już pewni, że chcemy robić to dalej! Na szczęście, dla balansu, większość kolejnych tymczasowych gości to była wychowawcza bułka z masłem.
Co ważne! Aktualnie nasza pierwsza tymczasowiczka to wspaniała, mądra, grzeczna i przeurocza sunia, która jest oczkiem w głowie swoich opiekunów, a ta diaboliczność odeszła już dawno w zapomnienie.
Co Prezka „mówi” na pojawianie się „bombli”? Jak na nich reaguje, czy musieliście nad tym pracować?
Rzeczywiście pierwsze chwile z pierwszym tymczasem nie należały do najłatwiejszych. Prezka była zdezorientowana, w końcu w jej życie wkroczyło małe tornado, które nie miało zamiaru się dostosowywać do zasad panujących w domu. Na szczęście ten stan dosyć szybko minął. W międzyczasie staraliśmy ja wspierać i pokazywać, że jest dla nas tak samo ważna, jak dotychczas. Dziewczyny po około tygodniu stały się świetnymi kumplami i nawiązały wyjątkowa więź. Prezka odmłodniała o kilka lat, a tymczasowa siostra nabrała ogłady. Zdecydowanie każdy kolejny szczeniak był przyjmowany coraz cieplej. Po kilku kolejnych tymczasach Prezka przestała zwracać na nie uwagę, wita ich zawsze krótkim obwąchiwaniem, kilkoma merdnięciami ogona i wraca niewzruszona na kanapę.
Co to w ogóle znaczy dom tymczasowy? Co to jest DT i jaka jest jego rola w procesie adopcyjnym?
Dom tymczasowy to dom, w którym psiak przebywa do czasu znalezienia domu stałego lub przez określony z góry okres. Wszystko zależy od tego, jak się umówimy z fundacją. Czasami nawet zaproszenie pod swój dach psa na kilka dni ratuje mu życie. Niestety domów tymczasowych jest zdecydowanie za mało w stosunku do zwierząt, które potrzebują takiej pomocy, dlatego każdy jest na wagę złota i jest ogromnym wsparciem.
Rola dt w procesie adopcyjnym zależy m.in od tego, czy taki dom w ogóle chce brać czynny udział, czy być decyzyjny, bo wbrew pozorom wybór domu to ciężkie zadanie. Najczęściej tymczasowi opiekunowie spotykają się z potencjalnymi opiekunami i przekazują dalej swoje spostrzeżenia fundacji, jeżeli jednak ktoś nie czuje się na siłach, by sam to robić, to do akcji wkracza inny doświadczony wolontariusz i zajmuje się wszystkim.
Dobry dom tymczasowy, to… Jakie macie rady dla innych osób, które chciałaby w ten sposób pomagać psiakom? Od czego należy zacząć?
To banalne, ale to dom, który przede wszystkim kocha zwierzęta oraz ma trochę czasu i chęci, by dzielić swoje życie z tymczasowym gościem.
Jeżeli chcemy spróbować takiej formy pomocy, warto w pierwszej kolejności zgłosić się do okolicznych fundacji (psich czy kocich) i zadeklarować chęć pomocy, opowiedzieć trochę o nas, o tym, czy mamy doświadczenie z psami (jego brak nikogo nie wyklucza, w końcu zawsze jest ten pierwszy raz:)), czy może już mamy psa, jeśli tak, to jakie ma usposobienie etc.. Dzięki tym informacjom fundacja dobierze odpowiednio do nas psiaka. Czasami niektóre fundacje podpisują także z chętnymi prostą umowę, która zawiera przede wszystkim informację, że przekazują oni pod tymczasową opiekę konkretnego psa, jednak nie jest to częsta praktyka.
Czego radzicie unikać, co jest ważne przy organizacji domu tymczasowego?
Przede wszystkim nie tworzyć w głowie czarnych scenariuszy i nieistniejących problemów, a w razie jakichkolwiek pytań i rozterek od razu kontaktować się z organizacją, pod której skrzydłami oficjalnie jest psiak. Najważniejsze by dać psiakowi czas na oswojenie się z sytuacją, spokój i bezpieczeństwo. Wiele psiaków adaptuje się dosyć szybko, jednak są też takie, które potrzebują dłuższego okresu, by poczuć się pewnie w nowym otoczeniu. Z takich czysto organizacyjnych rzeczy, warto przygotować dla nowego gościa miejsce do odpoczynku w domu – legowisko czy klatka kennelowa, która będzie jego bazą, w której nikt nie będzie mu przeszkadzał.
Czy próbowaliście dawać dom tymczasowy dorosłym psom? Dlaczego wybraliście szczeniaki, a może to przypadek i tak wam się trafia?
Mieliśmy krotki epizod z dorosłym psiakiem, który jednak szybko się zakończył ze względu na naszą ówczesna tymczasowiczkę. Suczka ważyła ok 1 kg, natomiast kolejny (dorosły) tymczasowicz był sporo większy i dosyć asertywnie reagował na jej obecność. Ze względów bezpieczeństwa i braku możliwości izolacji psiaków, psiak szybko trafił do innego dt.
Poza tym, Prezka wbrew pozorom jest bardzo uległym psem, ma problemy z wyznaczaniem granic dorosłym psom, łatwo mogą sobie one ją podporządkować i to właśnie z tego powodu, póki co, stawiamy na szczeniaki. Jej komfort jest zawsze dla nas na pierwszym miejscu, chcemy pomagać, ale nigdy jej kosztem. Jednak never say never, może kiedyś zawita do nas dorosły psiak o umiarkowanie spokojnym temperamencie.
Opiszcie, jak wygląda proces poszukiwania domu stałego i jego weryfikacji?
To moment, który za każdym razem najbardziej nas stresuje. Z jednej strony wiemy, że gdzieś tam na świecie już czeka ten wymarzony dom, z drugiej, przy analizie ankiet adopcyjnych mamy często szereg wątpliwości i pytań. W końcu chcemy, by nasz podopieczny trafił tylko w najlepsze ręce. Zazwyczaj staramy się na początku określić podstawowe cechy, jakie powinien mieć nowy opiekun, np. dla bardzo aktywnego szczeniaka, szukamy równie aktywnej rodziny. Zazwyczaj również dość szybko wyłapujemy, z jakimi problemami może się mierzyć przyszły opiekun naszego tymczasowicza, dlatego ustalamy czy szukamy domu, który ma już doświadczenie z psami bądź np. takiego, który jest gotowy na pracę z psem. Przy każdej adopcji uświadamiamy, że inwestycja w psią edukację (psie przedszkola, konsultacje z behawiorystą) zawsze się opłaca i procentuje w przyszłości. W końcu pies to miłość, ale i obowiązki na kolejnych kilkanaście lat.
Weryfikacja ma zwykle ten sam schemat: czytamy ankietę przedadopcyjne, kontaktujemy się telefonicznie z autorami wybranej, umawiamy się na spotkanie, a po nim decydujemy wspólnie z fundacją, czy psiak rzeczywiście pasuje do tej rodziny. W razie wątpliwości, po prostu rozmawiamy o tym z chętnymi. Do tej pory nie zdarzyło się, by psiak po takim spotkaniu nie trafił do ludzi, których już poznał.
Czy teraz nie żałujecie decyzji o zostaniu domem tymczasowym? Czy mieliście kiedyś momenty kryzysowe, kiedy chcieliście to rzucić?
Nigdy nie żałowaliśmy. Aktualnie mamy krótką przerwę z zawodowych przyczyn, jednak nadal aktywnie działamy na tym polu, angażujemy nowe osoby do pomocy, wspieramy je i promujemy tymczasowanie. Taki rodzaj pomocy jest bardzo satysfakcjonujący i mocno wciąga. Trudno z niego zrezygnować, gdy wiemy, że psów, które potrzebują pomocy człowieka, jest tak wiele.
Czy prowadzenie DT to obciążenie finansowe?
Wszystko zależy od konkretnej fundacji i naszych chęci. Zazwyczaj fundacje pokrywają wszystkie koszty, jednak warto o to na wstępie zapytać. Oczywiście, jeżeli jednak chcemy coś sprezentować tymczasowi np. gryzaki, zabawkę czy obrożę , to jest to bardzo mile widziane wsparcie, ale nigdy obowiązkowe.
Czy możecie zdradzić nam i naszym Czytelnikom, czym zajmujecie się prywatnie?
Prowadzimy agencję reklamową, którą zarządza nikt inny, jak Prezka z pudełka.
Jak to się stało, że trafiliście na Hey Doga? 🙂
Za 7 lasami i 5 granulatami… to było tak dawno, że dokładnie nie pamiętamy tego momentu, na pewno było to na Instagramie. Jednak doskonale pamiętamy za to, że po otrzymaniu pierwszego zamówienia przypadliśmy. Design i jakość nas totalnie zaskoczyła i rozkochała. Do tej pory (a minęło już około 5 lat) jesteśmy wszyscy wiernymi fanami. Prezki szafa bez tuzina heydogowych obroży i zawieszek byłaby pusta (nasze klucze bez breloczków też!:)).
Czy Prezka wie, że jej teksty i powiedzonka wchodzą w życie do mowy potocznej?
Takie wieści ostatnio do nas dotarły i byliśmy szczerze zaskoczeni, że prezkomowa (czy lepiej pieskomowa?) zatacza coraz szersze kręgi i to nie tylko wśród psiarzy, czy naszych znajomych. Psi wkład we współczesny język i kulturę jest nie do podważenia 😉
Czy zazwyczaj Dom Tymczasowy jest wspierany przez organizację tj. fundacje, schroniska czy może działać samodzielnie?
Zazwyczaj tak. Jeżeli współpracujemy z jakąś organizacją, zawsze możemy liczyć na jej wsparcie, nie tylko w sytuacjach awaryjnych jak nagły wyjazd i konieczność zmiany psu domu na kilka dni, ale także na porady i wskazówki. W fundacjach czy schroniskach pracują zwykle osoby z ogromnym doświadczeniem, taka pomoc jest bardzo cenna na początku tymczasowania. Dodatkowo odchodzi nam kwestia organizowania funduszy (tworzenia zbiórek) na utrzymanie psiaka, czy pokrycia kosztów leczenia, gdy pies jest chory. Jeżeli jednak ktoś czuję się na siłach, to jak najbardziej może robić to sam, znamy wiele takich osób, które robią to od dawna i doskonale sobie radzą jako psi freelancerzy tymczasowi. Na szczęście dzisiaj Instagram daje nam duże pole do popisu i zwykle przy odrobinie chęci jesteśmy w stanie wiele zdziałać.
Dziękuję za rozmowę, Anna Stanowska